czwartek, 23 sierpnia 2012

SHAMWAY - Alice Daily Wonderland (1997)

Niemiecka scena metalowa jest specyficzna. Potrafi być przyjazna dla ucha, kryć w sobie nutkę przebojowości lekkości, jednak najczęściej przejawia się w postaci topornego, teutońskiego metalu którego nieodzownym elementem jest surowe, zadziorne brzmienie, jest ostry i nieco przewidywalny wokal typu Udo z ACCEPT czy Chrisa z GRAVE DIGGER. Również charakterystycznym elementem owej układanki są proste, ostre, ale jednocześnie nieco takie ospałe, czy tez toporne partie gitarowe. Te wszystkie cechy wyraźnie dają o sobie znać w przypadku niemieckiego zespołu SHAMWAY , który został założony pod koniec lat 80. Nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem fakt, że jest to kolejny zespół, który zanikł w gronie ciekawszych i bardziej ambitniejszych zespołów. SHAMWAY to jedna z tych kapel, która po wydaniu debiutanckiego albumu rozpadła się, a przyczyny nie odbiegają od tych już nam znanych w przypadku innych kapel. Brak większej publiczności, wtórny charakter, czy tez brak posiadania umiejętności tworzenia kompozycji, które zapadają w pamięci. „Alice Daily Wonderland” to solidny album, odzwierciedlający te wszystkie przytoczone cechy. Konwencja albumu jest przewidywalna i ciężko tutaj o jakieś zaskakujące momenty. Brzmienie jak na rok 1997 nie jest najlepsze i brakuje mu ogłady i dopracowania. Również to co składa się na umiejętności muzyków jest dalekie od muzycznego geniuszu i bliższe to jest staremu pospolitemu rzemiosłu. Muzycy, oczywiście grac potrafią, Jednak sesyjny gitarzysta Torsten Bulka, gra jakby bez przekonania, na pół gwizdka nie wkładając w swoje partie serca. Wokalista Frank Fatlin nie jest lepszym muzykiem, ale w jego przypadku można przyznać, że odgrywa kluczową rolę w tym topornym niemieckim heavy metalu.

Można wytknąć kilka istotnych błędów, jednak nie można zapomnieć, że duża rolę odgrywa wydźwięk i jak prezentuje się całość. Może nie ma niczego odkrywczego, może brakuje jakiś super elektryzujących i zapadających kompozycji, ale wszystko jest zagrane na poziomie i nawet to w jakie formie jest to podane przybliża nas do lat 80 aniżeli 90. „Time of the Moon” to dobry, solidny i dynamiczny otwieracz. Jedne z najjaśniejszych momentów na płycie. Rozpędzona sekcja rytmiczna, nawet chwytliwy refren i ostry riff, sprawiają że utwór jest nawet atrakcyjny dla przeciętnego odbiorcy. Fanom szybkich kompozycji podejdzie bez wątpienia również „Victim Of Legend” który cechuje się nie zwykłą rytmiką. Sekcja rytmiczna znakomicie wypada w stonowanym „”Time of End” gdzie jest budowany nieco tajemniczy klimat, a muzycznie nie sposób odpędzić skojarzeń z GRAVE DIGGER, czy też właśnie ACCEPT. Za sprawą wokalu Franka oraz topornego riffu i przebojowego charakteru utwór „Gamble Of death” brzmi niczym zagubiony song owej legendy niemieckiego metalu. Jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym utworem na płycie jest moim skromnym zdaniem lekki i melodyjny „Catch Up the Light” nawiązujący w dużej mierze do hard rocka. Z kolei jednym z gorszych utworów na krążku jest 6 minutowy „Alice Daily Wonderland” który jest zagrany jakby na siłę i bez pomysłu.


SHAMWAY to kapela średniej klasy, stawiająca na solidność i rzemieślniczy charakter. Brak jakiś super technicznych aranżacji, pomysłowości co do stylu grania, kompozycji, brakuje też utworów, które wybijały się ponad przeciętność. Dobry album, który dobrze się słucha. Płyta kierowana raczej do fanatyków niemieckiej sceny metalowej.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz